Na samym wstępie tego tekstu zaznaczam, że absolutnie nie zamierzam nikogo zniechęcać ani zachęcać do udziału w tym Różańcu. Podzielę się jedynie własnymi smutnymi wrażeniami.
Uczestniczyłem w tym Różańcu kilka razy i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że feminizm (ba feminazim) i radykalna mizoandria wdarły się do wnętrza Kościoła. Niektóre rozważania tajemnic różańcowych czynią wręcz wrażenie manifestów feministycznnych. Bezwzględna gloryfikacja kobiet jedynie za płeć bez uwzględniania, jakie postawy sobą reprezentują. I czasem wręcz wrażenie deprecjonowania mężczyzn, ich wartości itp.
Ani słowa o modlitwie za mężczyzn przeżywających trudne sytuacje rodzinne lub inne. Podobne odczucia z tego Różańca wyniósł pewien starszy mężczyzna, teść brata mojego serdecznego przyjaciela. Też stwierdził, że ten Różaniec polega na wychwalaniu kobiet, jakie to są och i ach i mówieniu, że mężczyźni są do niczego. I też z tego powodu zraził się. No, ja niestety wobec niemałej części dzisiejszych kobiet jestem bardzo krytyczny. Niestety, widzę, że jednostronne faworyzowanie kobiet i deprecjonowanie mężczyzn stanowi poważny problem posoborowego Kościoła. Wielu ludzi Kościoła w dyskryminacji i prześladowaniu mężczyzn wspiera feministyczne, mizoandryczne państwo, przynajmniej propagandowo.
Opowiadam się za celibatem, ale czasem zastanawiam się, czy nie lepsze byłyby rozwiązania z Kościołów Wschodnich. Księża mający własne rodziny może bardziej rozumieliby życie rodzinne? W każdym bądź razie nie zamierzam słuchać feministycznych, mizoandrycznych kocopołów, jakoby to płeć męska była bardziej grzeszna. A dzisiaj duchowni są tolerancyjni wobec takich wyskoków kobiet, jak np. planowane od początku oszukańcze małżeństwo z zamiarem rozstania się z mężem po urodzeniu dziecka. I jeszcze ksiądz ma czelność takiej powiedzieć: idź sama własną drogą. Nie dziwcie się więc posoborowi księża, że wielu mężczyzn omija kościoły. To tylko i wyłącznie Wasza wina!
Mną tąpnęła jeszcze jedna okoliczność. Mój serdeczny przyjaciel przeżywał trudności rodzinne, wręcz dochodził do załamania psychicznego. I jeden z uczestników Męskiego Różańca guzik wiedząc, jak sprawy mają się naprawdę (z ewidentnej winy kobiety) – myślicie, że go pocieszył? Nie zaczął go pouczać, strofować.
Wszystko to przesądza o tym, że na ten Różaniec więcej nie pójdę.
Jacek Łukasik
4 lipca 2020