Donosicielstwo nową cnotą?

ucho.jpg

W tym artykule poruszę sprawy polityczne, ale tylko jako przykład. Przykładem donosicielstwa na własny kraj były poczynania polityków Platformy Obywatelskiej i „Nowoczesnej” w sprawach związanych z Trybunałem Konstytucyjnym. Dziwne, że do Brukseli ze skargami na własny kraj nie pędzą politycy z Luksemburga, gdzie w ogóle nie ma takiej instytucji, jak TK. Pamiętam, że w czasach, gdy uczęszczałem do szkoły podstawowej, donosiciele(ki) nie mieli lekko. Donosicielstwo na policję, do urzędów skarbowych, do przełożonych w pracy, nawet przesadne bieganie do prokuratury i sądu były traktowane jako zwykłe pieniactwo. Dzisiaj kapusiów uważa się – o zgrozo – za pełnowartościowych członków społeczeństwa.

Opiszę swoją historię. Będąc zaangażowanym w pewne działania, w prywatnej rozmowie na czacie – fakt, że niewybrednymi, ale na pewno nie wulgarnymi słowami obrzuciłem szefa pewnej instytucji w Radomiu. Byłem pewien, że jest to rozmowa prywatna, ponieważ publicznie nigdy nie wypowiedziałbym się w ten sposób. Jeden dziwny człeczyna zamiast mi zwrócić uwagę (nawet bardzo ostro) lub poprosić admina facebooka o usunięcie wpisu zakablował na mojego szefa na mnie do pracy. Na szczęście byłem na zwolnieniu lekarskim i pisałem wyłącznie ze swojego prywatnego domowego komputera. Niemniej podczas zwolnienia lekarskiego byłem wezwany na rozmowę, która do łatwych nie należała. Stąd mój spadek aktywności w pisaniu artykułów na obu blogach.

Rzeczony człeczyna nigdy się nie ujawnił na omawianym czacie. Czyżby jego mamusia i tatuś (albo oboje) wychowali syncia w takich ubecko – esbeckich praktykach (może sami mieli bogate doświadczenie w tym zakresie)? Dowiedziałem się, że jednak inni ludzie mieli przez tego typa spod ciemnej gwiazdy problemy zawodowe, mimo, że nawet nie użyli słów niewybrednych w odróżnieniu ode mnie. To ostatnie tak mnie rozwścieczyło, że koniecznie chciałem znaleźć gościa i jechać do jego miejsca zamieszkania, by mu przyłożyć z całej siły z liścia lub napluć mu w gębę. Mądrzejsi ludzie jednak poradzili mi: Nie ruszaj g…a, bo śmierdzi. Nie brudź sobie rąk kimś takim. I przyznałem im rację.

Człeczyna dostał wylewu krwi do mózgu 1 czerwca i nie odzyskawszy przytomności zakończył żywot 5 czerwca. W tej sytuacji nie pozostaje mnie już nic innego, jak wybaczenie i modlitwa. Modlitwa przychodzi łatwiej, krzywdy bym mu nie zrobił, ale znać go, spotykać się z nim, to bym zdecydowanie nie chciał. Najdziwniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że niektóre osoby w ogóle nie rozumiały mojego potężnego oburzenia na kapusia. Tak, jakby donosicielstwo było czymś normalnym. W sumie to trudno się dziwić, skoro WSI, UB i SB oraz ich agenci wg niektórych to instytucje i osoby godne najwyższego szacunku

Ps. Podziwiam tylko niesamowitą lotność intelektu donosicieli (bo jedna kobieta też mi groziła donosem do przełożonych w pracy). Na facebooka jest podane moje miejsce pracy. No, ja bym na ich miejscu na pewno nie był aż tak inteligentny, aby skorzystać z gotowca ;-).

Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/

7 października 2016