W każdym bądź razie dla Polaków bezcenna uwaga! Patrzmy w polityce nie tylko na powierzchnię, ale przede wszystkim znacznie głębiej. Dotyczy to także historii. Każdy Polak powinien przeczytać dzieła np. księdza Waleriana Kalinki – założyciela zakonu zmartwychwstańców (konserwatywni stańczycy) i Romana Dmowskiego (narodowcy).
Ci geniusze intelektu potrafili na historię Polski spojrzeć głębiej niż powszechne, potoczne mniemania (chociażby o XIX – wiecznych powstaniach). Dmowski nader trafnie wskazał na głównego winowajcę rozbiorów i wroga niepodległości Polski – bynajmniej nie Rosję, tylko Prusy, a potem bismarckowskie zjednoczone Niemcy (do ich tradycji chętnie nawiązywał Adolf Hitler). Do rzeczowego myślenia historyczno – politycznego nawiązuje też Waldemar Łysiak w „Psach”. Wszystko kręci się tam wokół „ruskich”, a Prusacy po cichu pociągają za sznurki.
Ja nigdy nie byłem i nie jestem zwolennikiem popierania Ukraińców w konflikcie z Rosją, co najwyżej neutralności. Nasilająca się tam gloryfikacja banderyzmu i UPA przyznają mi niestety rację. Przed ukraińskim banderyzmem ostrzega także ks. Isakowicz – Zaleski. Grzegorz Braun także uważa, że tylko osoba mająca kłopoty ze wzrokiem wini jedynie Kreml za sytuację na Ukrainie. Moim, zdaniem nie mamy najmniejszego powodu, żeby popierać Ukraińców. Dla nas bowiem wyznacznikiem naszej postawy powinien być stosunek do Polski, a nie do Rosji (to jest sprawa dla nas wtórna), o demokraturze już nie mówiąc.
Janukowycz był najmniej antypolskim przywódcą ukraińskim. O Poroszence i Jaceniuku – daruję sobie wyrażenie własnego zdania. Nader aktualne są słowa Romana Dmowskiego: niektórzy „patrioci” bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę (do „Gazety Polskiej”, portalu niezależna.pl, o spsiałym po odejściu Tomasza Terlikowskiego portalu fronda.pl, już nie mówiąc – pasuje, jak ulał). Jak można np. chwalić tzw. stronnictwo patriotyczne, którego członkowie za Stanisława Augusta potajemnie spotykali się bez wiedzy własnego króla z posłem pruskim w Warszawie?
Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/
2 stycznia 2015